Wyrok ws. wypadku, w którym zginęła kobieta i dziecko – utrzymany
We wtorek na sali rozpraw nie było oskarżonego. Obecny był natomiast Andrzej Rodak, mąż i ojciec ofiar. Tuż po wyroku w rozmowie z PAP zapowiedział, że złoży kasację.
"Jak może się dziś czuć mąż i ojciec, który walczył o maksymalny wyrok? (...) Co to dla mnie za kara za zabicie żony w ciąży i córki? To nie jest kara; to dramat. Walczyłem nie z zemsty, ale o sprawiedliwy wyrok. Dwa i pół roku pozbawienia wolności... Ten człowiek zniszczył życie moje i mojej córki. Za dwa i pół roku wyjdzie na wolność i dalej będzie się cieszył życiem. My będziemy żyli; ja bez żony, córka bez mamy. Dla mnie to nie jest sprawiedliwość" – powiedział Andrzej Rodak.
W pierwszej instancji, w kwietniu br. przed sądem rejonowym w Żywcu, Krzysztof S. został uznany za winnego doprowadzenia do wypadku i skazany na 2,5 roku więzienia, a także m.in. zapłacenie po 30 tys. zł nawiązek dla dwojga bliskich ofiar.
Od wyroku odwołały się obie strony. Prokurator domagał się podwyższenia kary więzienia do sześciu lat, a Andrzej Rodak - do ośmiu lat. Obrona domagała się uniewinnienia lub umożliwienia odbycia jej w trybie dozoru elektronicznego.
Sędzia Piotr Wójciga w słownym uzasadnieniu wskazał, że sąd nie mógł przyjąć wniosku obrony o uniewinnienie, który motywowała ona chwilową utratą świadomości oskarżonego w momencie wypadku. Jak wyjaśnił, sąd niższej instancji dowiódł, iż mężczyzna był poczytalny. "Kwestia chwilowej utraty poczytalności pojawiła się w zeznaniach oskarżonego kilka miesięcy po wypadku, w lutym 2021 r." – wskazał sędzia zaznaczając, że wcześniej Krzysztof S. opisywał dokładne okoliczności wypadku.
Sędzia dodał, że auto był w pełni sprawne. To przekroczenie prędkości o 17 km na godzinę w miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 50 km na godzinę, doprowadziło do tragedii.
Sąd uzasadniając utrzymanie wymiaru kary – 2,5 roku bezwzględnego więzienia - wskazał, że oskarżony popełnił przestępstwo nieumyślnie, choć umyślnie naruszył przepisy ruchu drogowego. "Sąd uwzględnił wyjątkowo tragiczny skutek. (...) Uwzględnił też dotychczasową nieposzlakowaną opinię oskarżonego" – mówił sędzia Piotr Wójciga.
"Sąd odwoławczy powinien (...) uwzględniać wszystkie okoliczności, zarówno te przemawiające na korzyść oskarżone, jak i niekorzyść. W tej sprawie ocena całokształtu okoliczności wpływających na wymiar kary nie daje podstaw do uwzględnienia tak skrajnych wniosków apelacji. Mając na uwadze tragiczne skutki zdarzenia – śmierć dwóch osób, które nie przyczyniły się do wypadku, a z drugiej to, że oskarżony jest osobą o nieposzlakowanej opinii, nie był karany, (...) nie prowadził samochodu w sposób brawurowo z prędkością rażąco za wysoką – orzeczenie kary maksymalnej nie byłoby uzasadnione" – mówił sędzia.
Piotr Wójciga podkreślił, że skutek wypadku i stopień szkodliwości społecznej czynu, nie pozwala zarazem na orzeczenie wobec Krzysztofa S. kary w dolnych granicach ustawowego zagrożenia lub umożliwienie jej wykonania w warunkach dozoru elektronicznego.
"Kara 2,5 roku, którą oskarżony odbędzie w zakładzie karnym (...), niewątpliwie zrealizuje swoje cele w zakresie prewencji indywidualnej, uświadomi mu naganność postępowania i skutecznie odstraszy przed ponownym popełnieniem przestępstwa" – powiedział sędzia.
Wypadek wydarzył się 22 października 2020 r. 69-letni wówczas Krzysztof S., prowadząc hyundaia, jechał do pracy. Miał prywatną praktykę lekarską. Nagle stracił panowanie nad autem, zjechał do przydrożnego rowu, a następnie otarł się o drzewo, po czym potrącił stojące przy drodze kobietę w ciąży oraz jej trzyletnią córkę. 36-latka zginęła na miejscu. Trzylatka zmarła w szpitalu. Śmierć poniosło nienarodzone dziecko. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ jann/